Mont Ventoux - idealna trylogia

Konrad Domanski

Mont Ventoux, czyli „Gigant Prowansji”, to jeden z najbardziej ikonicznych podjazdów na świecie i to właśnie on stał się tłem naszej ostatniej rowerowej przygody. Ze swoim surowym, jałowym szczytem i reputacją zbudowaną na legendach Tour de France, jest to góra, która obiecuje epickie wyzwanie. A ja i Agata chcieliśmy zmierzyć się z nią w całości. Wszystkie trzy podjazdy, w jeden dzień.

Początek Epopei: Bédoin

Do Bédoin przyjechaliśmy późnym, sierpniowym, czwartkowym wieczorem. Miasteczko jest małe, ale w całości dedykowane kolarstwu. Sklepy rowerowe, kawiarnie i wypożyczalnie są wszędzie – czuje się, że całe to miejsce istnieje po to, by pomóc ci zdobyć tę górę. Przygotowaliśmy rowery i poszliśmy spać. Późne przybycie oznaczało, że u podnóża podjazdu znaleźliśmy się następnego dnia o 10 rano, widząc już zjeżdżających kolarzy.

Atmosfera na podjeździe z Bédoin jest czymś wyjątkowym. To najsłynniejsza i najbardziej stroma strona, a odczucia z jazdy przypominały bardziej pielgrzymkę kolarską (lub autostradę) niż zwykłą przejażdżkę. Niesamowita była sama liczba rowerzystów; miałem wrażenie, że gdybyśmy wszyscy się zatrzymali, moglibyśmy utworzyć ludzki łańcuch od podnóża aż po szczyt. Dwa tygodnie wcześniej przejeżdżał tędy Tour de France, a znaki z dopingiem kibiców wciąż były świeże na asfalcie. Można sobie tylko wyobrazić, jak to jest jechać tam podczas właściwego wyścigu....

Pierwsza sekcja wije się przez piękny, gęsty las, dając nieco cienia przed słońcem. Ale im wyżej się wspinasz, tym drzewa ustępują miejsca słynnemu, jałowemu, skalistemu krajobrazowi księżycowemu, gdzie wiatr potrafi naprawdę przybrać na sile. To właśnie tutaj można zrobić to klasyczne zdjęcie kolarzy na tle białej skały.

Nasza wspinaczka na tym odcinku była trochę zbyt entuzjastyczna. Dotarliśmy na szczyt około południa, trochę zmęczeni, ale pełni energii z powodu tłumów. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę do drugiego rozdziału.

Spokój i „Spalenie”: Sault

Naszym następnym przystankiem była wioska Sault. Aby się tam dostać, zjechaliśmy ze szczytu, uzupełniliśmy zapasy i przygotowaliśmy się do naszej drugiej wspinaczki. Jednak pojawił się pierwszy problem dnia: moja elektroniczna przerzutka prawie rozładowała baterię. Nie ładowałem jej od dłuższego czasu. Z tylko działającymi tylnymi biegami i to na dodatek takimi, które miały lada moment umrzeć, wiedziałem, że reszta dnia będzie polegać na zarządzaniu moją kadencją i jeździe w siodle, aby jakoś przebrnąć. To miał być prawdziwy test!

Trasa z Sault jest najdłuższa, ale także najłatwiejsza pod względem stromości. Zaczyna się łagodnym gradientem, który prowadzi przez piękne pola lawendy. Byliśmy tam na początku sierpnia, więc większość z nich była już zebrana, ale mieliśmy szczęście przejechać obok jednego pola, które było jeszcze koszone – słodki, niesamowity zapach wypełnił powietrze.

Ten podjazd był znacznie cichszy, z mniejszą liczbą rowerzystów i samochodów. Spokój był w ostrym kontraście do podjazdu z Bédoin. Ale największym wyzwaniem nie była droga; to był fakt, że Agata osiągnęła swój limit. Na szczycie była wyczerpana i ogłosiła swoje własne „Mam dość, jestem martwa”. Po pewnych namowach i bardzo potrzebnym żelu, postanowiliśmy zjechać do Malaucène na długą przerwę obiadową i ponownie ocenić sytuację.

Wielki Finał: Malaucène

Była 16:00, kiedy dotarliśmy do Malaucène, i trudno było znaleźć otwartą restaurację. W końcu znaleźliśmy jedną, zjedliśmy późny obiad (i ogromne lody), a Agata wróciła do gry. Gdy temperatura nieco spadła, rozpoczęliśmy nasz ostatni podjazd tuż po 17:00. Ta trasa ma podobną średnią stromość do tej z Bédoin, ale zawiera dość strome, długie sekcje. Jest też prawdopodobnie najbardziej malownicza. Agata zaliczyła tutaj również specjalne osiągnięcie – najwięcej metrów podjazdu w jeden dzień w ogóle.

Gdy zbliżasz się do szczytu, masywna pionowa ściana skalna wisi nad tobą, a droga wije się wokół niej. Ponieważ trasa jest skierowana na zachód, mieliśmy okazję podziwiać magiczny zachód słońca. Cała góra była skąpana w niesamowitych odcieniach czerwieni i pomarańczy. Na tym ostatnim podejściu byliśmy prawie całkowicie sami, a cisza była idealna.

Dotarliśmy na szczyt po raz ostatni, gdy słońce już zachodziło. Tłumy zniknęły, zastąpione przez spokojny bezruch. Zamiast tego, ludzie siedzieli skupieni na zachodniej stronie szczytu, jedząc apero i oglądając spektakularny widok. Zostaliśmy tam przez około 40 minut, chłonąc spektakl, a następnie rozpoczęliśmy nasz nocny zjazd.

Przygoda godna zapamiętania

W końcu wróciliśmy do naszego hotelu po zmroku, wyczerpani, ale w euforii. Zrobienie wszystkich trzech podjazdów w jeden dzień to niesamowity wyczyn, i czuliśmy się wspaniale, że go ukończyliśmy. Trzy strony są wyraźnie odmienne:

-Bédoin: Słynny, atmosferyczny. 7,7% na 21 km.

-Sault: Spokojny, malowniczy, pachnący lawendą. 4,9% na 24 km.

-Malaucène: Piękny, wymagający, z dramatycznymi krajobrazami. 7,5% na 21 km.

Osobiste faworyty? Dla mnie był to pierwszy (Bédoin) dzięki jego unikalnej atmosferze stworzonej przez tak wielu kolarzy. Dla Agaty był to ostatni (Malaucène) ze względu na jego spokój i metę o zachodzie słońca.

Za późno zdaliśmy sobie z tego sprawę, ale możliwe jest nawet oficjalne uczynienie tego wyzwania i zarejestrowanie przejażdżki, aby zostać włączonym do „Club des Cinglés du Mont-Ventoux”. Aby to zrobić, trzeba z góry ogłosić swój zamiar, a w zamian dostaje się kartę, którą trzeba ostemplować na szczycie. Do tej pory, od początku istnienia klubu, ponad 21 tysięcy kolarzy zarejestrowało swoją udaną próbę zdobycia Mont Ventoux z wszystkich trzech stron, a prawie 500 kolarzy powtórzyło to dwa razy (!) w jeden dzień.

W domu świętowaliśmy, zdrapując Mont Ventoux z naszej francuskiej mapy zdrapek Climbfinity. Jeden podjazd zaliczony, a 99 innych niesamowitych francuskich przygód czeka! Dokąd następnym razem?

Jedna ważna rada: zabierz ze sobą wystarczająco dużo wody – 2 bidony to konieczność. Na żadnym z podjazdów nie ma fontann ani strumieni. Napoje można kupić tylko na skrzyżowaniu tras Bédoin i Sault, a w ośrodku narciarskim na podjeździe z Malaucène znajdują się restauracje. Sklep jest również na szczycie. Fontanny z wodą znajdziesz natomiast u podnóża każdego podjazdu.

Powrót do blogu

Zostaw komentarz